Jak w małżeństwie, czyli przywrócony wzrok…

Latem, szczególnie podczas urlopu, przychodzi moment na błogie leniuchowanie, a wówczas, wszystko, co robimy, najczęściej jest przyjemnością, a nie – przykrym obowiązkiem…  Znacie to? Przez cały rok w pracy trzeba być „na bieżąco” z literaturą fachową, a  na urlopie sięgamy po lekturę lekką, łatwą i przyjemną. W takim czasie pozwalam sobie na czytanie wszystkiego, co mi wpadnie w ręce… tym razem – „Kolory tamtego lata” Richarda Paula Evansa, autora bestsellerowych powieści, które wielokrotnie pojawiały się na pierwszym miejscu listy New York Times’a. Powieść, którą polscy czytelnicy poznali wcześniej pod tytułem „Ostatnia obietnica”. Nie będę jednak streszczać, ani recenzować – wszak są wakacje!, ale chciałabym zwrócić uwagę na dwie ciekawostki: oryginalne cytaty, sentencje lub przysłowia włoskie,  rozpoczynające kolejne rozdziały książki oraz przytoczony dowcip, który pozwalam sobie zacytować, mając nadzieję, że Wam także się spodoba…:)
Życzę miłej lektury!

*   *   *

Kolory tamtego lata - Richard Paul Evans

 

 

„L’amore è cieco, ma il matrimonio gli rida la vista”.

Miłość jest ślepa, ale małżeństwo przywraca wzrok.

/włoskie przysłowie /

Mężczyzna i kobieta jechali nocnym pociagiem na Sycylię. Pociąg był zapchany do ostatniego miejsca. Okazało się, że ich dwoje omyłkowo przydzielono do tego samego przedziału sypialnego. Na początku byli trochę skrępowani, ale wkrótce zgasili światło i położyli się spać, mężczyzna na górnym, kobieta na dolnym łóżku. Po jakimś czasie mężczyzna odezwał się do kobiety: „Przepraszam, ale czy mogłaby pani podać mi koc? Trochę tu zmarzłem.” Kobieta odpowiedziała: „Mam lepszy pomysł. Moglibyśmy, oczywiście tylko na tę jedną noc, udawać, że jesteśmy małżeństwem.” „Naprawdę?” – zapytał podniecony mężczyzna – „To wspaniale!” „W takim razie sam sobie weź ten pieprzony koc”, powiedziała kobieta i odwróciła się na drugi bok.

7 Komentarzy (+add yours?)

  1. Caddicus Caddi
    Sier 11, 2012 @ 04:25:19

    Lata doświadczeń zapisane w dowcipach i zarazem jakaś autoironia i tęsknota za tym wszystkim, co było przed… popełnieniem małżeństwa:-)

    Odpowiedz

  2. krakowianka
    Sier 11, 2012 @ 15:04:39

    Teraz tylko kawały zostały,ale całe nieszczęście właśnie w tym,że najpierw żabką się kogoś nazywa,a potem…ropuchą…:P(to kiedyś ksiądz na naukach przedmalżenskich mówił,zapamiętałam do dziś…P)
    Gdyby tego typu zachowań nie było,może i mniej rozstań by było,taki prosty przepis?prawda?
    Ale i kawałów by nie było…hm…:P))))
    Masz rację Even,ja tez teraz sięgam do lżejszego repertuaru,fajnie się czyta 🙂
    Pozdrówki)

    Odpowiedz

  3. even21
    Sier 11, 2012 @ 21:24:41

    Krakowianko, dobrze, by tę przedmałżeńską naukę wszyscy zapamiętali…:)
    Z lżejszego repertuaru, przed Evansem, był dwa razy Coben – żebyś wiedziała, fajnie się czyta! 🙂
    Serdeczności i lekkiej lektury!:)

    Odpowiedz

  4. Judith
    Sier 13, 2012 @ 21:48:19

    O malzenstwie nie wiem prawie nic… ale to ostatnie zdanie…uzylabym gdybym byla zona /smiech/!

    Odpowiedz

Dodaj odpowiedź do krakowianka Anuluj pisanie odpowiedzi